Matka Banitka

Matka Banitka

czwartek, 18 sierpnia 2016

Ciekawostki o Holandii

Dzisiaj chciałam Wam opowiedzieć trochę o kraju, w którym przyszło mi mieszkać. Jestem tutaj od lipca 2010 roku, więc już 6 lat. Mieszkam w 44 000 miejscowości Veldhoven w prowincji Branacja Północna. Akurat niedaleko naszego domu znajduje się lotnisko, więc często przez okno obserwuję odlatujące samoloty. Miły dla oka widok.

Pierwsze co mi się tutaj "rzuciło w oczy" to fakt że ludzie są bardzo życzliwi, pomocni. Kłaniają się obcym ludziom na ulicy, uśmiechają się, zwłaszcza do dzieci. Jak 4,5 roku temu urodził się nasz syn, często obcy ludzie nam gratulowali. Można nawet powiedzieć, że oni się cieszą jak komuś się coś uda. Nigdy do tej pory nie spotkałam się z niechęcią czy złośliwościami ze strony Holendrów że jestem Polką. Raz, w sumie na początku pobytu, pracowałam w taki magazynie książek gdzie przychodziły zamówienia na książki przede wszystkim od studentów i jeden z kierowców, którzy przyjechał z dostawą zapytał mnie (mówiłam wtedy po angielsku) czy nie ma w Anglii pracy, powiedziałam mu że nie wiem. Był w szoku, że jestem Polką i tak dobrze mówię po angielsku. Zresztą do tej pory (jak nie znam jakiegoś słowa po holendersku, używam angielskiego) wiele osób się dziwi że Polka i tak dobrze mówi po angielsku. Bardzo się cieszą jak staram się mówić po holendersku, choć to nie jest łatwy język. To miks niemieckiego, francuskiego i angielskiego tylko nie tak twardy jak niemiecki, bardziej miękki ale za to harczący mocno. Dla obcokrajowców nie do nauczenia, szczególnie Azjaci mają problem, szczególnie z R. Śmiesznie w ich ustach brzmi Holenderski, jak by gulę mieli w gardle.

Zwyczajem, który bardzo mnie zaskakuje, ilekroć go widzę, jest pukanie w szybę, nie w drzwi czy używanie dzwonka. Zawsze mnie to zastanawiało, bo bardzo wiele osób tak robi. Kiedyś nawet zapytałam sąsiada czemu puka się w szybę  i zagląda do środka, dlaczego nie można stać i czekać aż ktoś otworzy. Sąsiad nie wiedział dlaczego;)

Jeśli chodzi o kulinarną stronę Holandii to nie znajdziemy tutaj pietruszki korzenia (jak to zupa bez pietruszki?), ale natka jest. Nie ma kiszonych ogórków i białego sera, bardzo nad tym faktem ubolewam. Oczywiście nie ma też naszych pierogów czy klusek a dla Holendrów grzyby to pieczarki. U nas podstawa do zupy to pietruszka, seler, cebula, marchew a u nich mieszkanka gotowa ze sklepu z drobno pokrojoną cebulą, odrobiną marchewki i pora drobno pokrojonego. Buraków i kapusty kiszonej nie używają zbytnio, bo nie wiedzą co z nich zrobić. Kiedyś sąsiadkę (starszą panią zresztą) instruowałam jak zrobić barszcz ;) W sklepie, w sumie nie tak dawno jak kupowałam buraczki to taka starsza Pani patrzyła to na mnie to na te buraczki, co miałam je w ręce. 

Syn w szkole na dzień ojca z dziećmi miał zrobić książkę kucharską dla tatusiów ich ulubionym daniem. I bardzo długo się głowiłam jaki polski przepis wykorzystać, żeby składniki były ogólnodstępne dla Holendrów, by nie musieli sie wybierać do polskiego sklepu. Zadałam nawet takie pytanie na grupie mamusiek z moich stron i padały różne odpowiedzi, nawet z flakami włącznie (tylko skąd ja wezmę flaki, a tym bardziej Holendrzy ) ;) Wpadałam jednak na pomysł krokietów z kapustą kiszoną i pieczarkami i barszczem czerwonym do picia. Ciekawe czy ktoś w domu zrobił takie danie. Bardzo mnie to ciekawi, bo każde dziecko dało tacie ten przepiśnik z potrawami od każdego dziecka.

Holendrzy uwielbiają snaksy czyli zazwyczaj mięsne kąski w formie ala kiełbasek zwanych frikadelami, są też krokety, ale nie mają nic wspólnego z naszymi, bo to zazwyczaj są z wkładem mięsnymlub tez warzywnym zmielone w środku a chrupiące na wierzchu przekąski, najlepiej do frytek z majonezem (polanym na górze i posypanymi cebulą ). Uwielbiają też kuchnię azjatycką, chińskie restauracje są na każdym kroku zresztą. Też nikogo nie dziwi że frytki są sprzedawane przez Chińczyków ;)

Kolejną rzeczą, która bardzo mi się tutaj podoba, jest celebrowanie ważnych wydarzeń, jak rocznica ślubu, narodziny dziecka czy nawet urodziny. Jak ktoś ma urodziny, potrafią część dzielnicy pooblklejać zdjęciami solenizanta i przed domem stoi często dmuchany wizerunek mężczyzny czy kobiety i dom jest z zewnątrz przystrojony. I wtedy każdy może przyjść i złożyć solenizantowi życzenia. Podobnie jest z narodzinami dziecka, stawia się przed domem tabliczkę z imieniem dziecka, w oknie wiszą girlandy i czasami można zauważyć bociana przyklejonego do szyby, który wygląda jakby się rozbił o szybę, bo mu tylko nogi i kufer wystają. Na takie okazje wrzuca sie do skrzynki kartki z gratulacjami/życzeniami i często dostaje się kartkę zwrotną z podziękowaniem i informacjami na temat dziecka.  Na Święta Bożego Narodzenia też jest tradycja, by najbliższym sąsiadom wrzucać do skrzynek kartki z życzeniami, na Wielknaoc odchodzą od tego zwyczaju.

Co do nazw, które są dość interesujące i Polakom się kojarzą i szybko zapadają w pamięć to:

  • kibbeling to nazwa dania rybnego, czyli ryba w cieście smażona na głębokim oleju, najczęściej podawana z sosem z ziołami Ravigotte saus
  • Rabobank nazwa banku, wiadomo z czym nam się kojarzy. często ta nazwa wywołuje na moje twarzy uśmiech
  • Odorex - nazwa dezodorantu
  • Goeiemorgen - ) czyli dzień dobry. G w holenderskim czytamy jako H, a Oe jako U, więc resztę sami sobie dopowiedzcie ;) 
Bardzo mnie denerwuje w tym języku fakt, że wiele słów, szczególnie tych długich jest nie do przetłumaczenia, bo Holendrzy mają tendencję do składania kilku słów w jeden i potem jest problem, bynajmniej dla mnie, bo nie mogę się dowiedzieć co to znaczy. 




Zdjęcia te pochodzą z mojej kolekcji i przedstawiają moją miejscowość i bociana o którym pisałam wyżej ;)




10 komentarzy:

  1. Frikadele i frytki z majonezem są super :) w Polsce nie ma takiego majonezu:) ja byłam w Rotterdamie i tam też była taka ozdobna ławeczka jak na zdieciu :)język to dla mnie czarna magia, ale nie które słówka wyłapywałam co znaczą :) ozdabianie drzwi z okazji narodzin dziecka to fajny zwyczaj :) z ozdabianiem z okazji urodzin się nie spotkałam:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do łąweczki, to jest jedna z wielu z mojej miejscowości. Następnytm razem wrzucę zdjęcia innych. Postaram się też uchwycić ozdobione domu na urodziny. Tak to prawda, niektóre słówka są dośc łatwe, ale innych uczę się z trudnością ;) Jednak i tak najgorzej jest z gwarą. Tu gdzie mieszkam ludzie posługują się odmianą jezyka i ciężko mi czasem zrozumieć co mówią ci z Amstedramu, a już wiadomości wcale czasem nie rozumiem, a gwarę tak. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Bocian jest wyczesany, istne cudo hi hi ;) Super, że ludzie u Ciebie są życzliwi i tak podchodzą do niektórych spraw. Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że będzie więcej takich wpisów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Edytka za miłe słowa. Sama bardzo lubię widok bociana, który rozbił się o szybę 😅 Będę się bardzo starała by tych wpisów było więcej. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Dziękuję Edytka za miłe słowa. Sama bardzo lubię widok bociana, który rozbił się o szybę 😅 Będę się bardzo starała by tych wpisów było więcej. Pozdrawiam

      Usuń
  3. Zaciekawiłaś mnie, bowiem Holandia ostatnio kojarzyła mi się z cudownymi artykułami dekoracyjnymi.Pozdrawiam 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakimi? Teraz to ty mnie zaciekawiłas? Cieszę się że Ci że moj post spodobał, niedługo pojawi się następny. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. Jeszcze pół roku temu myślałam nad wyjazdem do Holandii z moim chłopakiem. Ale jednak padło na UK :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A możesz mi z ciekawości napisać czemu nie zdecydowaliście się na Holandię? Co WAmi kierowało, że wybraliście UK?

      Usuń
  5. Mieszkałem w tych latach około 20 km niżej. Pietruszki nie ma ale jest pasterniak w zestawach warzyw do zup nawet. Wiadomo że pietruszka to pietruszka. Co z kapustą kiszoną to się zdziwisz w zwykłym markecie, Stamppot ich danie tgz.narodowe to najczęściej ziemniaki z kapustą.Holendrzy najmniej w Europie spędzają czasu w kuchni, zauważ że nawet cebula krojona jest w sklepie. Podoba mi się że dzieci zbierają na kolonie.. sprzedając rzeczy zostawione od mieszkańców... A też dziwny zwyczaj, wieczór panieński, kobietki stoją z wódką i sprzedają ją by zarobić na wesele...

    OdpowiedzUsuń