Matka Banitka

Matka Banitka

piątek, 27 stycznia 2017

Denko listopad/grudzień 2016

Kochani, bardzo Was przepraszam za ciszę na blogu. Miałam dość intensywny okres, może kiedyś jak dojrzeję do tego by wypowiedzieć głośno, co się dzieje, podzielę się z Wami.
Teraz, odkąd jestem uziemiona przez gips na nodze i okupuję cały czas kanapę w salonie, nie mam już żadnych wymówek. Siadam i piszę;)
Dziś przychodzę z kosmetykami, które udało mi się zużyć. Część już miałam okazję testować i to kontynuacja, ale jest też kilka nowości. Zapraszam do czytania


1. Szampony do włosów


- ANDRELON KOKOS BOOST szampon zwiększający objętość. Wielokrotnie już pisałam o produktach tej marki i często do niej wracam, bo bardzo je lubię. Nie są drogie, ale moje włosy je uwielbiają

- L'OREAL PARIS ELVIVE ESTRAORDINARY OIL szampon do włosów suchych. Według producenta jest to szampon odżywczy, ale moje włosy wybitnie go nie lubią. Wcale ich nie odżywia, mam siano na głowie po nim, ciężko się rozczesują. Dałam mu drugą szansę, ale u mnie kompletnie się nie sprawdza. Chyba ta marka pójdzie w odstawkę;)

- NIVEA INTENSE CARE&REPAIR nie zachwyca, musiałam wykorzystać zapasy, które kiedyś kupiłam i wiem, że już nigdy do niego nie wrócę

- GOLDWELL DUALSENSES RICH REPAIR dostałam od mojego fryzjera. Bardzo ciekawy był ten szampon. Miałam bardzo ładne i błyszczące włosy po nim, i nie było większych problemów z rozczesaniem, choć często stosowałam odżywkę do lub bez spłukiwania (przy włosach do pasa to konieczność;))


2. Odżywki do włosów


- L'OREAL PARIS ELVIVE ESTRAORDINARY OIL odżywka do spłukiwania, oblepiała ona moje włosy, przez to szybko się przetłuszczały i były oklapnięte. Jak szampon wyżej, nie zachwyciła

- L'OREAL PARIS ELVIVE do włosów farbowanych, kiedyś bardzo lubiłam tą markę, ale teraz już coraz rzadziej po nią sięgam, chyba, że jest promocja;)

- NIVEA CARE&REPAIR odżywka do spłukiwania, włosy szybko się przetłuszczały i puszyły. Wcale nie odżywiała moich suchych, przez problemy skórne włosów. Można by rzec, że kolejne wyrzucenie pieniędzy w błoto, ale wykorzystać trzeba;)

- ANDRELON DELUXE COLOUR&SHINE bardzo lubię serię Deluxe, ale jeden wielki minus jest za to, że jak się kończy nie da się wycisnąć zawartości. Nie wiem czy to jest wina moich chorych dłoni, że nie mają siły, czy inni też sobie nie radzą. Nie wiem;) Według mnie opakowanie na szampon jest ok, ale na odżywkę powinno być inne;)

- ANDRELON LEVENDIGE KLEUR odżywka do włosów farbowanych z ekstraktem z brzoskwini. Pisałam już wielokrotnie o tej marce i za każdym razem jestem zadowolona

- GLISS KUR SHEA CASHMERE odżywka bez spłukiwania. Co jakiś czas Gliss kur u mnie gości i mimo że jest kiepski wybór rodzajów w kraju tulipanów udało mi się kupić niemiecką wersję i była super. Polecam. Nigdy się jeszcze nie zawiodłam na tej marce, jeśli chodzi o te odżywki


3. Żele po prysznic


- BALEA MELONE dostałam do testów dzięki uprzejmości Eweliny z  Eveline Rasberry testuje oraz Kasi z  Urodzianka.pl Mam jeszcze tonik do twarzy, ale o nim, kiedy indziej;) Konsystencja ok, łatwo się nakładał na myjkę, kolor taki brązowo-pomarańczowy, trudny do określenia, zapach nawet nawet, nie był najgorszy, lekko słodkawy. Można było wyczuć nutkę arbuza. Bardzo chciałam wypróbować tą markę na sobie, bo tak wiele osób o niej pisało, więc i ja zapragnęłam. Niestety, ale na mojej wrażliwej skórze się nie sprawdził. Po kąpieli szybko musiałam się ratować balsamem, bo skóra była podrażniona, swędząca i sucha potwornie. Wykorzystałam go do końca, bo szkoda mi było go wyrzucać. Nie wiem jak inne żele pod prysznic z tej firmy się sprawują, bo ja miałam akurat ten jeden i nie mogę się wypowiadać o reszcie. Może kiedyś jeszcze będę miała okazję testować ponownie, będę miała porównanie :)

- DETTOL PROFRESH SENSITIVE TOUCH jest żelem chroniącym przed nieprzyjemnym zapachem wywołanym przez bakterie, nawilżającym oraz o zrównoważonym pH i bez parabenów. Mimo że miałam wersję do wrażliwej skóry, niestety u mnie skóra była po nim bardzo przesuszona i swędząca, nawet zaczerwieniona. Po użyciu była nieprzyjemnie ściągnięta.

- TREACLE MOON RASBERRY KISS udało mi się skończyć tego kolosa 500 ml. Nie lubię takich dużych pojemności, bo mi się żele szybko nudzą i wolę zmieniać je częściej. Ale udało mi się dotrwać do końca opakowania. Pisałam już o nim na blogu. Bardzo go lubię, zapach ma obłędny. Jednak przy tej dużej objętości bardzo trudno było go wydostać z opakowania pod koniec, bo butelka sztywna i bardzo kiepsko się nakładał na myjkę.


4. Pozostała pielęgnacja


-LACTACYD FRESH odświeżający płyn do higieny intymnej. Jakiś czas temu byłam zmuszona kupić ten oto żel, bo mojego ulubionego niestety nie było. Nie zauważyłam jakiś specjalnych jego właściwości. Ot taki zwyczajny

- OPTICARE płyn do soczewek miesięcznych, kolejne już opakowanie zużyte. Polubiliśmy się, bo nie podrażnia moich oczu